HISTORIE BIBLIJNE W WOLNYM PRZEKŁADZIE

1. STWORZENIE ŚWIATA
(C) Grochówa


Natenczas dobry Bóg kichnął. I powstał chaos i anarchia.
Pan Bóg zawiązał glany, przygładził nastroszone pióra i usiadł na tronie niebiańskim.
Postanowił coś stworzyć, na przykład świat. Zamyślił się głęboko i zaimprowizował. Wziął boską materię i zaczął ją ugniatać niczym ciasto. Ulepił kulę, którą następnie spłaszczył na biegunach. Później stworzył lądy i morza.
Trzymając w rękach genialny twór, przyglądał mu się krytycznie. Stworzył na próbę człowieka.
- Człowieku, idź - rozkazał.
Istota ludzka pospiesznie obeszła ziemię wzdłuż równika, a potem wzdłuż południka numer 15.
Dobry Bóg zmarszczył swe boskie oblicze. Coś mu się nie podobało. Podrapał się w nogę i wtedy go olśniło.
- Zaprawdę, chyba pijany byłem, że stworzyłem coś tak durnego! - wybuchnął szczerym, boskim śmiechem. - Przecież ten nieszczęsny człowiek musi chodzić do góry nogami tam, na południu. Ależ ze mnie idiota... - mruknął z podziwem.
Człowiek pokiwał aprobująco głową za co dobry Bóg przemienił go w diabła. I strącił do piekła.
Następnie położył swój twór i przydeptał glanem. W ten sposób ziemia spłaszczyła się, a na jej powierzchni powstały góry i doliny. Potem dobry Bóg splunął i tak powstały morza, rzeki i jeziora. Genialny Stwórca usiadł i pełen podziwu dla siły swojego umysłu, zapalił papierosa.
- Trzeba to oblać - stwierdził Bóg, ale ręce miał zajęte trzymaniem ziemi. Jego boskie dłonie zaczynały omdlewać i drętwieć.
Bóg pomyślał trochę i stworzył dwa żółwie, po czym ułożył na ich grzbietach ziemię. Był to dobry interes, bo teraz zamiast jednej ziemi trzymał dwa żółwie.
Stworzył jeszcze jednego żółwia, większego od poprzednich i na jego grzbiecie umieścił stworzoną przez siebie konstrukcję.
Potem stworzył znów dwa mniejsze żółwie i jednego dużego. Potem znów dwa małe i jednego dużego. I znów...
- Szlag by to trafił - burknął z rosnącą irytacją.
Wrócił do pierwszego projektu. Ziemia znów była geoidą.
Bóg pospiesznie stworzył słońce i umieścił je w centrum wszechświata. Ziemi nakazał krążyć wokół słońca, co uczyniła aczkolwiek niechętnie.
Kopulujące żółwie Bóg wrzucił na ziemię i stworzył kolejnego człowieka.
Po czym zatarł swe boskie ręce z radością, wyjął wino i wlał je w swoje boskie gardło. Bo na początku było wino...

2. GRZECH PIERWORODNY
(C) Zuza


Pewnego dnia pierwszy człowiek na ziemi, znany niektórym pod imieniem Adam, przyszedł z petycją do Pana Boga. Chwilę kłócił się u Wrót Niebios z sekretarką Boga, Piotrem, po czym wpadł do gabinetu.
- Nie chciałem go wpuścić - usprawiedliwiał się Piotr. - Ale drań jest silniejszy ode mnie.
Dobry Bóg zaniósł się śmiechem i polecił sekretarce, by przygotowała dwie kawy.
- No, dobra - powiedział dobry Bóg do protoplasty ludzkości. - Co cię do mnie sprowadza?
- Nudzę się - wyznał Adam.
- Nudzisz się??? Przecież stworzyłem dla ciebie i kino, i teatr, i nawet cyrk, chociaż to niemoralne wykorzystywać zwierzęta, a ty się nudzisz???
- No... tak. I nie mam z kim porozmawiać. I czuję się taki samotny, opuszczony. Aniołowie wpadają raz na kwartał pobrać należności za energię i kablówkę. I abonament za telefon. Na diabła mi ten telefon? Nawet nie mam do kogo zadzwonić...
- No tak - zmartwił się dobry Bóg. - I co w związku z tym?
- Hmmm, nie wiem, jak to powiedzieć - zakłopotał się Adam. - Ale tak, słoń ma słonicę, tygrys - tygrysicę, lew - lwicę... Ja też bym chciał mieć... adamicę.
- Naprawdę chciałbyś ją tak nazywać??? - zdumiał się Bóg. A Piotr podsłuchując pod drzwiami śmiał się tylko. Osobiście nie miał tych problemów, ponieważ jeszcze jako młody chłopak wstąpił do międzynarodowej organizacji estetów. To na jego polecenie pokazuje się czasem na niebie tęcza.
- Ale Adamie - ostrzegł Bóg. - Znasz metodę tworzenia ludzi i wiesz z czym to się wiąże?
Otrzymawszy odpowiedź twierdzącą Bóg przystąpił do skomplikowanej i wielce niebezpiecznej operacji usunięcia żebra Adamowi.
Minęło parę dni. Bóg rwał włosy z głowy.
- Przecież musiałbym ci usunąć cały szkielet - krzyczał na Adama.
- Albo się jest cudotwórcą, albo się głowy nie zawraca - odcinał się Adam.
Bóg się obraził i wraz z materiałami przeniósł się do swojej luksusowej willi w ustronnym miejscu, gdzie miał pracownię oraz darmowych asystentów w postaci aniołków.
Następnego dnia Bóg przyprowadził do kliniki jakąś niewiastę. Była skromna i wstydliwa.
- Adam! - krzyknął Bóg.
- Może go pan nie wołać - powiedział gderliwie Piotr. - Już wyszedł. Pojechał do willi pana doktora.
- Cholerka - zaklął cicho dobry Bóg i wrócił do willi, gdzie już go oczekiwał Adam.
- To jest Ewa - powiedział Bóg.
- Jaka ładna...
- Prawda? - ucieszył się Bóg. - Wyjątkowo mi się udała. No, dobra dzieciaki, zostawiam was samych. Rozgośćcie się tu i żeby mi sąsiedzi się nie skarżyli. Cześć!

Adam i Ewa byli nawet szczęśliwi, ale do czasu. Po roku sielanki Ewa zauważyła, że Adam z romantycznego kochanka przemienił się nie wiadomo kiedy w egoistycznego sybarytę. Niby nic takiego, ale Ewę szlag trafiał, kiedy co dzień Adam żądał obiadu z trzech dań, wypranych koszul i gazety. Na Ewę nie zwracał żadnej uwagi.
Ewa postanowiła więc urządzić coś w rodzaju kolacji przy świecach. Zasięgnęła rady u aniołków, zrobiła się na bóstwo i czekała na powrót Adama z pracy.
Następnego dnia do gabinetu Pana Boga wkroczyły aniołki. Sukienki miały poplamione sadzą i poszarpane, skrzydła wisiały im smętnie, a aureolki przekrzywiły im się na bakier, w czym było im wyjątkowo nie do twarzy.
- Oni muszą się wynieść! - krzyknął Gabryś. A inne anioły poparły go okrzykami.
- Ale, moi drodzy, co się stało? - zapytał dobry Bóg.
- Wczoraj Ewa urządziła kolację... - zaczął Gabryś.
- No, to dobrze - ucieszył się Bóg. - Żona powinna karmić męża.
- Postawiła na stole świeczki! - krzyknął Gabryś ze łzami w oczach. - Kiedy Adam chciał ją pocałować, zaczepiła o serwetkę i wszystko poszło w pi...
- Tylko bez przekleństw! Co było dalej?
- Wszystko zaczęło płonąć, chciałem ratować twoje prace naukowe, sukienkę sobie porwałem! - głos Gabrysia się załamał.
- A Rafael - zaczął jeden z serafinów, który nie potrafił podjąć decyzji, którą twarzą zwrócić się do Stwórcy. - To nawet aureolę zgubił! A małe cherubinki nie powinny widzieć tego, co się działo. A ten Adam to nawet porządny chłopak.
- Tak - powiedział inny anioł. - chciał nam pomóc w gaszeniu pożaru, ale ta Ewa to... to... to...
- Tylko bez obelg! Co zrobiła Ewa?
- Powiedziała - Gabryś znów zajął głos. - Żeby się Adam nie przejmował obcym domem i co go to wszystko obchodzi. I poszli do kina!!!

Dobry Bóg jeszcze tego samego dnia odnalazł Adama i Ewę, którzy, straciwszy metę w willi Dobrego Boga, sklecili sobie jakiś szałasik na plaży.
Bóg prowadził ze sobą gromadkę dzieci.
- To są wasze dzieci - poinformował Adama i Ewę. - To jest Abel, ten z siekierką to Kain, a resztę nazwijcie sobie jak chcecie.
- Ale po co nam te dzieci? - zapytała Ewa.
- Żebyście nie mieli czasu na głupie zabawy! Ogłaszam, że od jutra jest zima. Adam, zacznij robić chałupę. Ewka, w zimę nie ma owoców, zacznij smażyć powidła.
Tak więc Adam i Ewa żyli długo i nieszczęśliwie, wychowując swoje dzieci w duchu katolickim.

3. STWORZENIE ŚWIATA DLA PRAGMATYKÓW
(C) Zuza


Nad sawanną wesoło ćwierkały pterodaktyle, a tyranozaury galopowały spokojnym, miarowym tempem w kierunku zachodzącego słońca.
Spłoszony brontozaur wybiegł z traw. Spanikowany wsadził głowę w piasek i drżał, licząc, że nie dostrzegą go przenikliwe oczy raptora.
Zdziwione pterodaktyle spojrzały na siebie ze zdziwieniem i dalej śpiewały swoją wieczorną pieśń o polowaniu na myszy. Myszy tymczasem uciekały w trawy, by umknąć ostrym zębom praptaków. Rodzina tyranozaurów wymościła sobie na myszach legowiska. To był dobry interes, bo myszy nie zostały zjedzone przez pterodaktyle.
Wtem z gąszczów wyszedł pierwszy człowiek i powiedział pierwsze słowa:
- No future!


Copyright (c)2002 Zuza Gaińska. Ostatnia modyfikacja: 2002.09.17. Kontakt: zuzu@welcometohell.art.pl